Burzliwe spotkanie mieszkańców z wójt Baranowa
Zebranie zwołano po tym, jak okazało się, że opiewający na blisko 35 tys. zł wniosek sołectwa Słupia pod Kępnem nie został uwzględniony w przygotowanym przez wójt Bogumiłę Lewandowską-Siwek projekcie budżetu gminy na 2017 r. - Zwołaliśmy to zebranie, aby przedstawić mieszkańcom fakty, jakie zaszły – przyznała sołtys Karolina Gruszka.
Zaczęło się od tego, że 19 września, na zebraniu sołeckim mieszkańcy uchwalili, że za te pieniądze chcą, aby m.in. doposażone zostało boisko, jak również zakupiono 10 namiotów wystawowych, stoły z krzesłami, termosy… W uchwale zapisano też 3 tys. na organizację spotkania integracyjnego ,,Łączenie pokoleń’’, a 8,3 tys. przeznaczono na remont sali.
DOBRE ZŁEGO POCZĄTKI
Zebranie się odbyło, stosowny wniosek do wójt został przygotowany i 26 września, a więc na 4 dni przed wymaganym terminem trafił on do Urzędu Gminy.
Tam okazało się jednak, że zawiera błędy formalne, nie tylko sam wniosek, ale i dołączona do niego uchwała. Zła, zapisana w uchwale podstawa prawna, brak podpisu na wniosku, pomyłki z rokiem, jakiego wniosek miałby dotyczyć…
W ślad za tym 30 września o godz. 15.30 Gruszka otrzymała pismo z Urzędu Gminy, z którego to dowiedziała się, że wniosek jej sołectwa – z uwagi na fakt, że nie spełnia on warunków określonych w ustawie - został przez wójt odrzucony. Była jednak i dobra informacja, że w ustawowym terminie 7 dni od otrzymania tej informacji sołtys może podtrzymać ten wniosek kierując go do Rady Gminy za pośrednictwem wójta.
PRZECIEŻ DZWONIŁAM
- Gdy otrzymałam tę korespondencję, zadzwoniłam do Urzędu Gminy, rozmawiałam z panią skarbnik, co jest źle... - wyznała Gruszka. A że był już piątek po południu, nie było możliwości, aby jeszcze tego dnia zrobić z tym cokolwiek. Ponoć panie ustaliły, że sołtys napisze sprostowanie, które dostarczy do Urzędu w poniedziałek (3 października). Tak też się stało. - Od tego czasu nie było żadnej odpowiedzi – mówi sołtys. Dopiero kiedy projekt przyszłorocznego budżetu trafił do Rady Gminy, radna Krystyna Lipska zauważyła, nie zostały w nim uwzględnione zadania w ramach funduszu sołeckiego zaproponowane przez mieszkańców Słupi p. Kępnem.
WSZYSTKO ZGODNIE Z PRAWEM
Lipska twierdzi jednak, że sołectwo spełniło wszystkie warunki niezbędne do przyznania funduszu: w ustawowym terminie złożono wniosek, dołączono do niego uchwałę zebrania sołeckiego zawierającą wskazania do realizacji przedsięwzięcia… Zadzwoniła też do RIO, gdzie po przedstawieniu sprawy usłyszała, że ,,wszystkie wymogi zostały spełnione’’. - Po to jest Urząd i pracownicy Urzędu, aby - jeżeli są jakieś błędy - w odpowiednim terminie przekazali to do sołectwa, żeby zostały poprawione – miała usłyszeć w RIO.
UCHWAŁY NIE DA SIĘ POPRAWIĆ
O błędach, które nie pozwoliły przyjąć złożonego przez Słupię wniosku mówiła skarbnik gminy Marzena Żłobińska. Te w samym wniosku, jej zdaniem można było poprawić, ale te w uchwale już nie. - Nie można samemu poprawiać uchwał, które były przegłosowane na zebraniu – przekonywała. - Dlatego wniosek został odrzucony.
POPRAWIĆ MOŻNA WNIOSEK, ALE NIE UCHWAŁĘ
Żłobińska przyznała, że co prawda pismo dotarło do pani sołtys dopiero 30 września, to jednak miała przecież 7 dni na odwołanie się za pośrednictwem wójta do rady gminy, o czym w piśmie tym została poinformowana. Tymczasem Gruszka nie dostarczyła do Urzędu odwołania, a jedynie sprostowanie. I nie kierowane ono było do rady, a wójta gminy. - Powiem szczerze, że nie rozumiem tego zebrania – podsumowała skarbnik.
- A czy nie starczyłoby tutaj tylko trochę dobrej woli? - padło z sali.
- Nie – odpowiedziała wójt.
- Wystarczyło wykonać jeden telefon i wytłumaczyć, jak to załatwić – sugerowano. Od tego jesteście, a nie jakieś takie pisma, cuda...
Sołtys tłumaczyła, że kiedy dzwoniła do Urzędu, usłyszała, że tak naprawdę nic się nie stało, że jest to tylko czeski błąd. - To są twoje słowa – zwróciła się do Żłobińskiej. Skarbnik zaprzeczała, jeśli chodzi o samą treść rozmowy.
Radna Lipska była jednak przekonana, że wystarczy tylko dobra wola pani wójt, aby ten fundusz sołecki wprowadzić, bo przecież budżet na 2017 r. nie jest jeszcze przegłosowany. - Jeszcze może być wszystko poprawione – przekonywała. - Po to żeśmy tutaj się zebrali, żeby panią prosić, żeby jednak ten fundusz sołecki ujęła... – mówił.
TE PANIE SIĘ NIE LUBIĄ
W odpowiedzi wójt Lewandowska-Siwek skupiła się na trudnej współpracy z sołtys Słupi, która to była jednym z inicjatorów referendum w sprawie jej odwołania. - Jest wiele kłamstw, wiele niejasności... - Ja nie będę nic niezgodnie z prawem - przekonywała.
Wójt pytała, co się stało, że zaszła tak wielka zmiana, skoro w poprzedniej kadencji ta ich współpraca była wręcz wzorcowa.
- Pani Karolino, co się takiego stało, czym się tak sprzeniewierzyłam wobec pani, że tak się pani odwróciła przeciwko mnie – pytała, zarzucając Gruszce, że teraz nawet nie zaprasza ją na zebrania sołeckie.
MUSZTARDA PO OBIEDZIE
Gorzkich żali, zarzutów i pomówień, i to z wielu stron, było o wiele więcej. A co z funduszem?
- Proszę państwa, tego funduszu sołeckiego nie ma i nie będzie, bo już jest za późno – oznajmiła Lewandowska-Siwek. - I żeby pani Lipska nie wiem jak mnie namawiała do tego, żebym złamała prawo, to ja go nie złamię – zapewniała. Poinformowała równocześnie, że pewne, zaproponowane w wniosku do budżetu obywatelskiego zadania mogą być zrealizowane.
POWINNIŚCIE ZAPROTESTOWAĆ
- Pani wójt się teraz robi dobra, że nam wprowadzi te środki jakoś w budżecie – odpowiedziała Lipska. - Nie, my chcemy fundusz sołecki, bo takie mamy prawo i nam się to należy. A poza tym, wszyscy powinniście tu zaprotestować. Spotkaniem naszym jest fundusz sołecki, a nie obrażanie naszej pani sołtys. Wszyscy dobrze wiecie, ile się napracuje, ile siły wkłada w to, co robi. Nie jest tematem tego spotkania obrażanie, poniżanie naszej pani sołtys. To jest nasza władza w naszej miejscowości. Nie można tak, z szacunkiem trzeba (…), a nie opowiadanie jakiś dyrdymałów.
Z TOREBKĄ DO MNIE NIE WEJDZE
W sali robiło się coraz głośniej, chwilami nawet zabawnie.
- Ja bardzo proszę panią Gruszkę, żeby wchodziła do mnie bez torebki, ponieważ ja sobie nie życzę żadnych nagrywań – oznajmiła wójt Lewandowska-Siwek, odnosząc się do zarzutu, jakoby pani sołtys nie została przez nią przyjęta w Urzędzie. - Pani Gruszka nie chciała bez torebki wejść do mnie, więc nie weszła.
- Jak, miałam torebkę zostawić na korytarzu, tam są dokumenty, pieniądze...? – pytała.
- Nie na korytarzu, w sekretariacie – odpowiedziała wójt.
- A czy ja pani dzisiaj kazałam zostawić torebkę na korytarzu? – obstawała przy swoim sołtys. - Każdy mierzy pani wójt według swojej miarki. To, że pani nagrywa, to jest pani sprawa, ale ja nie mam takiego zwyczaju i tak nie robię.
- Jeszcze raz powtarzam, nie mam zaufania do pani Gruszki i nie będę z nią bez świadków rozmawiać – mówiła wójt.
TRZEBA WŁADZĘ SZANOWAĆ
Personalne wycieczki próbował ukrócić radny powiatowy Michał Błażejewski. - To nie jest fundusz sołtysa, to jest fundusz sołecki dla tej wsi. Rozgrywki, które są między panią wójt a panią sołtys mnie nie interesują. (…) To, co ma pani wójt do pani sołtys, i odwrotnie, to są nie moje sprawy. Ale nie można mieszać w to całą wieś - apelował.
– - No ale trzeba władzę szanować – padło z sali. - Wzajemnie się trzeba szanować. Ja też byłam tyle lat na stanowisku kierowniczym i też byłam poddana i dyrekcji, i zastępcom, i trzeba było szanować. Trzeba było zapraszać, trzeba było rozmawiać, czasem trzeba było i przeprosić. Przyznać się do swoich błędów... Jesteśmy ludźmi, w różnym wieku, szanujmy się wzajemnie. (…) Jak będzie zgoda, to i wioska pomoże, i wioska zyska.
Więcej: w następnym (we wtorek) wydaniu Twojego Pulsu Tygodnia
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj