Grębanin nie powtórzy historii sprzed roku
Reprezentant "okręgówki" mimo atutu własnego boiska nie był wskazywany na faworyta, co więcej ze względu na kontuzje i nietypowy termin przystąpił do tego meczu w mocno okrojonym składzie. Przerzuciło się to wyraźnie na wydarzenia boiskowe, już w 10 minucie arbiter Paweł Wrzeszczyński podyktował jedenastkę dla przyjezdnych, ale Bartłomiej Skupień wyczuł kierunek strzału jaki obrał sobie Rafał Janicki. Orzeł objął prowadzenie w 36 minucie, kiedy to Janicki uruchomił na prawej stronie Łukasza Gajewskiego, a ten urywając się Pawłowi Barczakowi przymierzył nie do obrony w długi róg.
Druga odsłona to pełna kontrola mroczeńskiej ekipy, która dysponowała szerszą ławką rezerwowych. Jedyne za co goście mogą sobie pluć w brodę to nieumiejętne podchodzenie do rzutów karnych, bowiem i tym razem gałę uderzoną z wapna przechwycił Skupień, choć nie ma co czarować, że próba Marcina Góreckiego wysokich lotów nie była. W odpowiedzi po podaniu Barczaka z prawego skrzydła siłowo zza szesnastki zaskoczyć chciał Damian Kaczmarek, ale jego petardę pod poprzeczkę z najwyższym trudem powstrzymał goalkeeper. W 70 minucie Mroczeń podwyższył na 2:0 za sprawą Kacpra Małolepszego, zawodnik z dziesiątką na plecach zaskoczył defensorów GKS-u chytrym uderzeniem z osiemnastu metrów tuż przy lewym słupku. Na kilka minut przed końcem Gajewski pędząc prawą flanką opanował krosowy przerzut z głębi pola, oszukał na zwód do środka Bartosza Bęsia i wyłożył futbolówkę Małolepszemu, który uderzył prostopadle w prawy dolny róg bramki na 3:0. Dla Orła finał z GKS-em Rychtalem będzie świetną okazją do rehabilitacji za niedawną porażkę ligową na własnym obiekcie.
Sebastian Gołdyn
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj