Nie mam zaczarowanego ołówka - mówi wójt
Wczorajsze (25 stycznia) zebranie wiejskie w Piaskach do tych ,,gorących'' nie należało'', nie oznacza to jednak, że było nudne. I choć merytoryczna dyskusja okraszana była co jakiś czas podrzucanymi przez co niektórych ,,perełkami'', tak naprawdę wszyscy (może prawie wszyscy) powinni być z tej dyskusji zadowoleni.
W pierwszej części wójt Łęki Opatowskiej Adam Kopis zwrócił uwagę na kilka, ważnych z punktu widzenia gminy problemów, m.in. dotyczących spalania w piecach nie tego, co trzeba, wylewania (pod osłoną nocy) szamb czy przyorywania dróg gminnych. - Nie szanujemy siebie nawzajem – ubolewał włodarz gminy. - Nie może być tak, jak w Opatowie (…), gdzie droga swego czasu miała 8-9 metrów, a dzisiaj nie mogą się tam minąć dwa samochody, że nie może dojechać karetka do starszego pana, gdzie była wzywana pomoc – przekonywał.
Wójt mówił też o przymiarkach Starostwa do aktualizacji ewidencji budynków mieszkalnych na gruntach. Okazuje się bowiem, że wiele domów do dziś stoi na tzw. gruntach rolnych, co trzeba zmienić.
Paulina Makurat-Pniak pytała, czy nie lepszym rozwiązaniem niż budowa kolejnych nitek wodociągu byłoby dofinansowanie do przydomowych oczyszczalni ścieków, i czy jest możliwość pozyskania na ten cel dofinansowania. Podobnie z wymianą w domach pieców na te bardziej ekologiczne. - Bo dużo się mówi o tym, że ludzie powinni, że ludzie muszą, że nie mogą palić... Dużo zakazów, ale nie ma żadnych pozytywów w tym wszystkim - mówiła. - Ja myślę, że najbardziej ludzi by się przyciągnęło kwotą. A jeżeli się im nie pomaga, żeby żyli ekologicznie, to nic z tego nie będzie.Wójt Kopis wyznał, że on sam w przydomowych oczyszczalniach ścieków nie widzi nic złego. - Przydomowa oczyszczalnia dla mnie osobiście jest ok, pod warunkiem, że jej właściciel dba o kwestie wszelkich procesów chemicznych, które tam zachodzą i rzeczywiście to środowisko na tym jest pozytywnie budowane– przekonywał. Wójt mówił, że i on jest za dofinansowaniem tego typu inwestycji. - Ale pod jednym warunkiem – zaznaczył. - Jako gmina możemy wskazać, pomagać, natomiast nie, żeby całe to zadanie, jego wykonanie, spoczywało na Gminie, bo wiemy jak utonęły finansowo gminy nie tak daleko od nas oddalone, gdzie 6-8 lat do tyłu gminy wykonały przydomowe oczyszczalnie i utonęły w długach, bo to, o czym wcześniej powiedziałem nie było wykonywane.
Co zaś się tyczy wymiany pieców na ekologiczne – pojawiły się nowe projekty, z których można skorzystać, aplikując o dofinansowanie.
Makurat-Pniak przekonywała, że takie inwestycje powinny być sponsorowane. - O jakim sponsoringu pani mówi? – spytał Kopis.
- Z Unii Europejskiej, można się o to postarać. Przejeżdżając przez gminę Baranów wiele razy widzę tablicę, że to czy tamto jest finansowane przez Unię Europejską. U nas mało jest takich rzeczy, znaczy jeszcze nie widziałam.
- To myślę, że pani na terenie całej gminy nie była – odparł wójt. W zeszłym roku do gminy Łęka Opatowska wpłynęło o 1.280.000 zł więcej, niż w roku 2015, co dało przełożenie praktycznie 3.800.000 zł. Mówię tylko i wyłącznie o środkach zewnętrznych.
Wójt wrócił do pierwszego po wyborach samorządowych zebrania. - Dziękowałem za wybór, ale nie mówiłem, że posiadam jakakolwiek moc, wtedy odniosłem się do bajki ,,Zaczarowany ołówek'' – tam ten chłopczyk rysuje i już to jest. Po pierwsze, wiedziałem w jakiej sytuacji finansowej jest gmina, i mówiłem państwu przed chwileczką, w jakiej sytuacji jest dzisiaj, a poza tym to, co mogę, staram się na tyle, na ile to możliwe realizować. (…) Będę pukał do wszystkich możliwych drzwi, aby te środki, mówię tu o milionach, pozyskiwać.
Antoni Pawlikowski, wzmocniony plikiem różnych dokumentów argumentował, że przecież są programy dotyczące wymiany źródła ciepła w budynkach jednorodzinnych, gdzie można uzyskać nawet 80% dofinansowania. Zaproponował równocześnie, aby w gminie stworzyć specjalny punkt informacyjny, gdzie mieszkańcy uzyskają pomoc w wypełnianiu wniosków. - To jest kilkanaście stron, normalny człowiek sobie z tym nie poradzi – przekonywał.Poruszanych problemów było więcej. Ludzie pytali o pasy na ,,jedenastce'', o nowe lampy oświetleniowe, o zjazd z ,,jedenastki''... Nie było jednoznacznych i satysfakcjonujących wszystkich odpowiedzi.
Mieszkańcy podnieśli też problem kupna tłucznia na utwardzenie ul. Czereśniowej. Mieli bowiem pretensje, dlaczego tłuczeń ten został kupiony z funduszu sołeckiego, gdy na terenie innych gmin takie inwestycje są finansowane bezpośrednio z budżetu gminy. - Sam pan radny powiedział, że nie interesuje go ta droga, bo na niej nie jeździ – zarzuciła Józefowi Kwaśniakowi pani Paulina. - Mieszkańcy nie chcą się prosić o jałmużnę. Przecież dostaliśmy pozwolenie na budowę, więc gminę do czegoś to zobowiązuje – mówiła. Problemem okazało się też, kto miał ten tłuczeń rozsypać na drodze.
- To nie jest tak, że ja tam nie jeżdżę – tłumaczył Kwaśniak.
- Ale tak pan powiedział – padło z sali.
- Ja powiedziałem, że tam nie mam pola i tam nie jeżdżę, to się zgadza – przyznał radny.
Zrobiło się głośno. - Proszę państwa, jak będziecie krzyczeć, to przestaniemy siebie szanować – próbował uspokoić atmosferę wójt.
- Ja uważałem, że fundusz sołecki służy wszystkim – kontynuował radny. - I dlatego, skoro ten kamień zostanie tam wysypany, to z biegiem czasu to on zginie. Tam miała być robiona droga i kanaliza, to co z tego kamienia zostanie?
Makurat-Pniak miała jednak pretensje, że kiedy mówiła o tym na sesji, nie odezwał się ani słowa.
- Jeśli kamień został wysypany na kupkę, to dlaczego złożyła pani wniosek na panią sołtys o ukaranie, że nie został rozsypany? - pytał radny.
- Bo nie był rozsypany – odpowiedziała pani Paulina.
- W tej miejscowości są ludzie, którzy sobie życzyli kamień w innych latach – dowodził radny. - Ale polegało to na tym, że skrzykli się, momencik i kamień był rozwieziony. A ten kamień został rozsypany przez panią sołtys, za jej pieniądze.
- Nie idzie skrzyknąć u nas ludzi? - dziwiła się pani Paulina.
- Mówiłam pani Paulinie, że skoro chcecie, to dawno mogliście sobie to sami rozwieźć. A pani Paulina mi odpowiedziała: Ale dlaczego? Mówię: Jak to, a coś takiego jak czyn społeczny? To pani odrzekła, że nie będzie robić za darmo. A przecież każdy pracuje tu w czynie społecznym JUR
O tym, że czasy czynów społecznych się skończyły, dlaczego wójt Adam Kopis nie jest zaczarowanym ołówkiem i jak to jest, o co pytał Antoni Pawlikowski, że płacące największe w całej gminie podatki Piaski czują się niedocenione, jeśli chodzi o realizowane na ich terenie inwestycje – we wtorkowym wydaniu Twojego Pulsu Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj