Koło fortuny kręci się dla Polonii
"Szanuj klubu herby, idź na derby". Właśnie te słowa wzięli sobie do serca sympatycy piłki nożnej i w dużej liczbie przybyli na Aleje Marcinkowskiego. Na trybunach nie trudno było znaleźć kibiców odzianych w biało-niebieskie szale, ale nie brakło także grup oklaskujących ostrzeszowską ekipę. Nic dziwnego, bowiem lokalne pojedynki to sól futbolu i nie zastąpi ich nawet mecz Ligi Mistrzów obejrzany w domowym zaciszu, na dużej plazmie, w wygodnych kapciach i równie wygodnym fotelu. Na dzień kiedy w szranki staje Polonia i Victoria czeka się po prostu całą rundę. A działo się od samego początku.
Trzy minuty po pierwszym gwizdku Kornel Skorzybót posłał długiego krosa w stronę Macieja Stawińskiego, ten po wzorowym przyjęciu obrócił się tak, że przed sobą miał tylko Grzegorza Kubiszyna, który w sposób godny podziwu sparował na róg futbolówkę lecącą tuż pod spojenie. Po prostopadle wykonanym kornerze okazję miał jeszcze Robert Skrobacz, lecz po tej próbie piłki należało szukać przez kilka sekund w przestworzach. Ekipa Bogdana Kowalczyka do odpowiedzi zbierała się dobry kwadrans, jednak też bez powodzenia, bowiem raz na drodze stanął jej rykoszet, a uderzenie po ziemi wbiegającego z lewej strony w pole karne Remigiusza Hojki zbyt wiele krwi gościom nie napsuło. W 23 minucie "biało-niebiescy" bardziej ochoczo zadomowili się pod bramką Grondowego. Akcja zaczęła się z prawej flanki, gdzie Filip Latusek dostrzegł dobrze ustawionego Wojciecha Drygasa, który w mig wypatrzył Michała Góreckiego, jednak popularny "Mara" niedokładnie skleił gałą, ta w efekcie odskoczyła i nawet udało mu się oddać strzał z tym, że niecelny z racji przekrzywionej sylwetki. Po drugiej stronie zaobserwować można było za to walkę łeb w łeb Witolda Kamosia ze Skrobaczem. Choć drugi z wymienionych panów w ocenie bokserskiej na pierwszy rzut oka minimalnie przegrywa na punkty patrząc na warunki, to strzał z ostrego kąta zanotował, jednak jeśli liczył na coś więcej to musiał by być "amazing" nie z tej ziemi zamiast tego co widzieliśmy. Zostając przy temacie Skrobacza to ręce same składają się do braw, kiedy to w 40 minucie jak pokrętło zabawił się w środku pola mijając trzech rywali. Z tych tricków narodziło się podanie otwierające Michałowi Mazurkowi drogę do bramki, niestety ten naciskany przez stopera kropnął wprost w rękawice Kubiszyna. W 44 minucie faulowany w szesnastce był Filip Latusek, po chwili sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość i jasnym stało się to, że kępnianie prowadzili 1:0, co wprawiło trybuny w istną euforię.
Po wznowieniu gry pod bramką gospodarzy zameldował się Patryk Pasiak, w tym wypadku uderzenie głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego poszybowało nad poprzeczką. W 54 minucie sędzia po zagraniu ręką jednego z kępińskich obrońców stwierdził, że i tym razem gwizdnie ze wskazaniem na wapno. Na jedenastym metrze gałę ustawił Mazurek, a po chwili na tablicy wyników zrobiło się 1:1. Polonia zaimponowała za to sprytnie wykonanym stałym fragmentem gry. W tej sytuacji podawał Drygas, a Hojka na prawym skrzydle miał dość miejsca i czasu, by poczekać z dograniem do samego końca i choć zrobił to bez zarzutów to w polu karnym był taki gąszcz, że trudno było komukolwiek dołożyć nogę. W 65 minucie niepewność ostrzeszowskiej defensywy skwapliwie wykorzystał Borys Wawrzyniak, który z chłodną głową wyłożył "patelnię" Łukaszowi Walczakowi na pustą bramkę i było 2:1. Przyjezdnych do odrabiania strat mobilizował kapitan Stawiński, właśnie on sam wygrywając kawałek wolnego placu z Kamosiem i widząc wysuniętego goalkeepera podjął natychmiastową próbę przelobowania i choć nic z tego nie wyszło, to udowodnił, że żadna pozycja nie jest stracona póki piłka w polu. W 76 minucie arbiter wręczył Filipowi Latuskowi drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę po tym, jak chciał wymusić rzut karny dla miejscowych. Zostając na dłużej w tej samej szesnastce godny odnotowania był strzał po przewrotce Walczaka, po przeciwnej stronie dał za to o sobie znać próbą z dystansu Dawid Grzywacz, jednak żadna z tych okazji powodzenia nie przyniosła. Victa o remis walczyła do końca. Ciekawie wyglądała wrzutka Radosława Dolaty w stronę Grzywacza z rzutu wolnego, jednak kępińscy defensorzy bez kalkulacji wyegzekwowali futbolówkę w głąb pola. Poszło też podanie do Pastuchy, jednak Remigiusz miał za daleko do piłki i usilnie próbując oddać strzał wjechał w nogi interweniującego Kubiszyna, na szczęście nie skończyło się to żadnym urazem. Polonia tym samym umacnia się na piątym miejscu w lidze, Victa wraca za to na pozycję wyjściową z początku wiosny czyli jedenastą lokatę.
- Jest to piękny dzień dla naszego miasta, kibice są szczęśliwi, a my zagraliśmy po prostu swoje, zrobiliśmy to, co trener narzucił nam z góry, powtórzę, że to piękny dzień - nie krył szczęścia Borys Wawrzyniak, zawodnik Polonii Kępno. - Myślę, że mamy taki fajny zespół, w dodatku młody i ciągle rozwijający się, co pozwala myśleć, że w przyszłym sezonie nie będzie problemów, żeby utrzymać się nowej IV lidze. Victoria to też fajny zespół, szkoda, że gdzieś tam mają problemy w tej lidze, ale takie jest życie. Osobiście znam się z kilkoma zawodnikami, blisko siebie mieszkamy. Przed derbami nie było czasu zamienić kilku słów, ale wiadomo, to taki czas, gdy każdy skupia się na sobie, więc na rozmowy przyjdzie bardziej odpowiedni moment.
Sebastian Gołdyn
Składy:
Polonia - Kubiszyn, Hojka, Bernard, M. Górecki (58' Wawrzyniak), J. Górecki, K. Latusek, Drygas (71' H. Górecki), Kamoś, Walczak (90'+2 Holak), F. Latusek, Gola (90' Mikołajek)
Victoria - Grondowy, Paroń, Dybek, Skorzybót, Grzywacz, Stawiński, Dolata, Skrobacz, Mazurek, Dubiel, Pastucha
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj